Krzysztof Mądel Krzysztof Mądel
7218
BLOG

Co ten Sakiewicz wygaduje?

Krzysztof Mądel Krzysztof Mądel Polityka Obserwuj notkę 354

Nie wiem czy w Polsce są nagrody dla hien dziennikarskich, ale gdyby istniały, przyznałbym ją Sakiewiczowi.

Tomasz Sakiewicz nie wie czy w Smoleńsku był zamach, ale od roku cierpliwie kalkuluje wszystkie „za” i „przeciw” i prawie zawsze mu wychodzi, że zamach jest możliwy i bardziej prawdopodobny niż to, że go nie było. Brawo, panie Tomku! Więcej takich szarad. Po co zagłębiać się w szczegóły, które polska prasa wałkuje codziennie, a które według Pana „ciągle są ukrywane”, skoro wystarczy pogdybać na ogólny temat — zamach czy nie zamach? — aby szybko dotrzeć do konkluzji.

Brat prezydenta Kaczyńskiego „tylko cudem uniknął śmierci” — twierdzi Sakiewicz. Nie wiemy czy Putin chciał go zabić, wiemy jednak od Sakiewicza, że ci, którzy w to wątpią, są nasłani przez Moskwę. Jako prawdziwi Polacy musimy zatem na wszelki wypadek przyjąć, że Putin mógł coś mieć do obu braci Kaczyńskich, a skoro to tak, to musiał być nieźle zaskoczony tym, że Jarosława w samolocie nie było, gdy w ostatniej chwili zastąpił go Zbigniew Wassermann. Putin nie mógł tego przewidzieć, dlatego życie Jarosława jest cudem, a zarazem jest ważnym dowodem w sprawie zamachu. Gdyby poleciał, już by nie żył, a ponieważ nie poleciał, każdy prawdziwy Polak nie mogący nijak wykluczyć zamachu, wie, że Jarosław żyje, bo zamachu cudem uniknął.

Żaden prawdziwy Polak dobrze o Rosjanach nie pomyśli. Ci, co się odważyli, już są zdrajcami. To prawie tak, jakby sami strącili ten samolot. Każdy argument przemawiający za wypadkiem, a nie za zamachem, jest podejrzany, bo jest próbą ukrycia zamachu, a zatem sam w sobie jest dowodem na zamach, co do którego wprawdzie nie mamy pewności czy w ogóle był, wiemy jednak, że był możliwy, a ta możliwość wyjaśnia wszystko wszystkim prawdziwym Polakom.

Jeśli nie było zamachu, to dlaczego od samego początku wszyscy powtarzali w kółko, że to błąd pilota? I że on trzy razy podchodził? I że nikt nie przeżył? Skąd to wiedzieli? Ze słyszenia? Ze szczątków? Przecież żadnych twardych danych wtedy nie było! Ano najwyraźniej, dedukuje  Sakiewicz, ktoś im tę wersję podsunął, ktoś-nie-byle-ktoś, czyli sprawca zamachu. Gdyby wszyscy od początku mówili o przyczynach nieznanych, o dwóch samolotach i o nadziei na przeżycie dachowania w lesie przy 300 km/h, to może wtedy możnaby wykluczyć zamach (choć nie do końca), ale tak nie mówili, więc to, co mówili, jest właśnie dowodem zamachu.

Hipotezy zamachu nie możnaby wykluczyć nawet wtedy, gdyby Putin od razu się przyznał, że on to zrobił. Sakiewicz by nie uwierzył, bo żaden prawdziwy Polak Putinowi nie wierzy, ale uznałby te słowa za kłamstwo, bezczelność i spisek, i na tych poszlakach łatwo dowiódłby zamachu.

Strona domowa

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka