Krzysztof Mądel Krzysztof Mądel
3158
BLOG

Jolanta Szalona. Nie tylko o OFE

Krzysztof Mądel Krzysztof Mądel Polityka Obserwuj notkę 99

Nie wiem po co są koalicje i po co opozycje, bo u nas wszystkie te funkcje przejął Balcerowicz, ale wiem, że minister to ktoś, kto nie plecie głupstw. Niestety, Jolanta Fedak tego nie potrafi. Ktoś (żaden superktoś) powinien jej to wybić z głowy, bo będzie draka.

Akwizytorzy funduszy emerytalnych nie są kłamcami, a jeśli są, jak twierdzi Fedak, to właśnie Fedak ma obowiązek iść z tym do prokuratury, bo to ona nadzoruje emerytury i tych, co je sprzedają. Na telewizję też niech naskarży, bo tam bez przerwy coś reklamują. Kłamią?

Giełda nie jest sumą zerojedynkową. Jeśli jeden tam zarabia, to drugi wcale nie musi przez to tracić, wręcz przeciwnie, on także może zarobić, choć nie musi. Sama Fedak nie powinna jednak inwestować na giełdzie, bo z taką znajomością giełdy na pewno tam przegra. Do sklepów też niech nie chodzi, bo i tam straci, jeśli weźmie i zapłaci. A jeśli nie załpaci, to będzie draka.

Czy nadal może być ministrem? Tego nie wiem. Niech premier decyduje. Byle tylko Fedak nie kupowała, nie inwestowała, nie zajmowała się pracą, związkami i emeryturami, a nade wszystko, żeby nie komentowała. Niech robi cokolwiek. Niech zacznie od szkoły. Za parę lat to może być super minister. 

Moje trzy grosze w sprawie ofe i nieofe

Ofe mają swoje wady pierworodne, ale nie większe niż reszta polskich finansów publicznych. Kto mógł przewidzieć w 1999 r., że rząd będzie musiał pożyczać na ofe, którym wcześniej nakazał udzielać pożyczek niemal wyłącznie rządowi, wszak do tego sprowadzają się ich realne możliwości inwestowania? Ofe to miał być bicz na kolejne rządy, żeby cięły deficyt, niestety, tak jak komercjalizacja wg planu Balcerowicza nie zawsze prowadziła do prywatyzacji, tak komercjalizacja emerytur także ich skutecznie nie sprywatyzowała. Miękkie ograniczenia budżetowe (postcommunist newspeak) wcale nie stały się twardsze. Szastano becikowym, pomostówkami, bezcelowymi funduszami celowymi, a samym ofe powiedziano: Idźcie i mnóżcie się, ale  tylko w miejscach publicznych, tam, gdzie rząd się zobligował, że was ubezpieczy, opłaci i da zarobić. Nie ryzykujcie, bo dostaniecie po łapach. Macie pieniądze, ale się nimi nie bawcie. Ludzi łapcie, bo my już z nimi nie możemy wytrzymać. A zarabiać możecie ile chcecie, pełną stawkę prowizji, niezależnie od wyników inwestycyjnych.

Błąd polegał na tym, że reasekurację w tym sektorze wybrano typowo komunistyczną, przestarzałą, bez wyobraźni. Jeśli fundusz chce grać ostrzej, to powinien się sam od ubezpieczyć od ryzyka, karać go należy za brak wyników, ale nie za podejmowanie ryzyka, a obecne ograniczenia inwestycyje są dla ofe karą. Nich fundusz robi co chce byle z jednego talenta przyniósł dwa, a z pięciu dziesięć lub więcej. Niech się sam wielostopniowo reasekuruje tak, żeby było z czego pobrać odszkodowanie, jeśli przypadkiem wszystko przepuści. W naszym systemie tymczasem reasekurantem jest niemal wyłącznie ten, kto zamówił usługę w ofe, czyli rząd, regulator publiczny. Zajmij się moimi emerytami, mówił rząd, a jak ci się nie uda, to ci jeszcze dopłacę. Dobrze, że Rostowski przeciął ten absurd, ale rozum tu wykazała Komisja Europejska, nie rząd. To Komisja uparła się, że tam, gdzie rząd reasekuruje coś z własnej kieszeni, rzecz nie jest publiczna wyłącznie w sensie giełdowym, ale także w sensie czysto budżetowym, bo to prawie taki sam kawałek finansów publicznych jak każdy inny. Gdyby Buzek, Góra i Lewicka skutecznie sprywatyzowali, a nie tylko skomercjalizowali jedną piątą naszch emerytur, problemu by nie było. Nie byłoby go również wtedy, gdyby późniejsze rządy (i sejmy) nie miały paskudnego zwyczaju przejadać pseudonadwyżki, powiększając tym samym dziurę kasie i deficyt  publiczny, choć to marna pociecha dla ofe, gdyby tego nie robiły, bo wady ofe nadal byłby wadami.

Lekarstwo jest proste. Ofe muszą muszą zrzucić w końcu porcięta i włożyć spodnie na maklerskich szelkach. Niech inwestują w co chcą i gdzie chcą, ale niech się wielostopniowo reasekurują, niech dostaną jakąś premię za to, że kupią obligacje własnego rządu rządu, ale zmuszać je trzeba tylko do tego, żeby pomnażały kapitał, a karać tylko wtedy, gdy tego nie robią, a zamiast dochodów mają tylko zyski. Mogą upadać kiedy chcą i jak chcą byle tylko miały z czego oddać.

W sprawie dowolności ubezpieczania się na starość

Nie może jej być w pierwszym i drugim filarze. Lewicowe partie powinny dostać po łapach od wyborców za to, że ludziom taką możliwość wmawiają. Odpowiedzialność za siebie, dzieci i wnuki polega na tym, że się traktuje poważnie podstawy ekonomii i demografii, a więc także podstawę świadczeń emerytalnych i tę różnicuje. Przymus rożnicowania jest tak samo ważny, jak przymus składkowania, przymus szkolny i konieczność płacenia mandatów za jazdę w stanie nietrzeźwym. Wszystkie symulacje kosztów jasno mówią, że zwolnienie ludzi z tego przymusu obciąża budżet państwa większymi kosztami, bo rodzi konieczność udzielania nadzwyczajnych świadczeń ludziom, kórzy okazali się miej odpowiedzialni za siebie od innych. Taniej jest zmusić takiego obywatela do składkowania i do różnicowania podstawy przyszłych świadczeń niż zostawiać go własnemu widzimisię.

Nawet jeśli większość obywateli powie, że nie chce nigdzie się ubezpieczać na starość, to rząd nie powinien im na to pozwalać. Wystarczy, że powie obywatelom całą prawdę o skutkach podobnej niefrasobliwości dla nich i dla ich dzieci, a obywatele sami przestaną chcieć być niefrasobliwi. Poważne inwestowanie w trzeci filar powinno im dawać możliwość zwolnienia się z pierwszego i drugiego filara, ale nie w taki sposób, żeby obywatela z nich wykreślić, lecz tak, żeby w obowiązkowym systemie zabezpieczenia emerytalnego ująć precyzyjnie to, co dany obywatel osiąga (i jak to osiąga) w trzecim filarze, o ile naprawdę ma tam wyniki lepsze niż to, co mógłby w tym samym czasie mieć w filarze pierwszym i drugim.

Wysokość składek powinna zależeć nie tylko od dochodów, ale także od liczby dzieci. Ci, którzy je sprowadzają na świat, wyraźnie odwracają trendy demograficzne ku uciesze gospodarki, a przecież to właśnie te negatywne trendy są jedną z przyczyn podjęcia reform, więc jakaś symboliczna premia takim rodzicom się za to należy. W pay-as-you-go idą dalej niż ci, którzy drepczą samotnie, więc system powinien im nieco ulżyć, bo i oni  pomogli systemowi, aczkolwiek i tu bez przesady, wszak solidarność to wartość, której nie da się skalkulować do trzeciej po przecinku.

Strona domowa

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka